
Brną nocą przez las, mylą drogę, krążą, z krzaków wypada stado dzików, przestraszona Danka chwyta Darka za rękaw. - Ludzi trzeba się dziś bać, nie dzików - uspokaja ją.
Ksiądz Cyrklaff przyjechał do Gołębiewka tuż przed godziną milicyjną. Zapytał Reginę i Edmunda Langmesserów, czy nie przyjęliby mężczyzny, który musi się ukrywać. To były pierwsze miesiące stanu wojennego, „Solidarność” rozbita, działacze aresztowani i internowani, tysiące ludzi wyrzuconych z pracy, masakra w kopalni Wujek, dziewięciu górników zabitych, dwudziestu trzech rannych, ludzie przestraszeni, kryjący się w domach. Zomowcy pilnują ładu i porządku na zaśnieżonych ulicach i drogach, także na kociewskiej szosie biegnącej z Gdańska do Starogardu, która przechodzi przez Gołębiewko.
Losy Dariusza Kobzdeja, lekarza i działacza opozycji demokratycznej opisuje Barbara Szczepuła.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.