Wprowadzenie płatnej strefy parkowania zmieniło centrum Rzeszowa na lepsze. Jednak rośnie grupa kierowców, którzy unikając opłat, utrudniają ruch i niszczą chodniki oraz zieleńce. Kierowcy, którzy uczciwie płacą za postój, pytają: Dlaczego straż miejska i policja udają, że problemu nie ma?
Środa, godzina 9 rano, ulica Unii Lubelskiej w Rzeszowie. Na wysokości Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej sznur samochodów szczelnie oblega chodniki. Część pojazdów utrudnia pieszym przejście po chodniku. Pozostałe dodatkowo zasłaniają widoczność kierowcom wyjeżdżającym z posesji. Co je łączy? Każdy z kierowców popełnił wykroczenie, parkując w niedozwolonym miejscu. Każdy zrobił to obok parkingu, który wyznaczono w miejscu bezpiecznym, które nie koliduje z ruchem pieszym, nie utrudnia innym jazdy. Ale za postój na wyznaczonym parkingu trzeba zapłacić…
Dwie strefy w rejonie centrum
Parkowanie w centrum miasta i na jego obrzeżach jest płatne od początku 2016 roku. Strefa jest podzielona na dwie części. Wyższe stawki obowiązują najbliżej ratusza, gdzie w zależności od długości postoju kierowcy płacą od 2 do 2,8 zł za godzinę. W drugiej podstrefie każda godzina kosztuje 1,5 zł. Dla osób, które do centrum przyjeżdżają na co dzień, miasto przygotowało abonamenty postojowe. Miesięczny w ścisłym centrum kosztuje 200 zł, a na jego obrzeżach 120 zł. Opłaty wnosi jednak tylko część kierowców. Pozostali stworzyli w centrum dzikie parkingi, jak ten przy Unii Lubelskiej. W jaki sposób oszczędzają pieniądze?
W dalszej części przeczytasz:
- w jakich miejscach w Rzeszowie kierowcy urządzają "dzikie parkingi"
- jak sytuację tłumaczy MATiP
- ile mandatów wystawili strażnicy za nieprawidłowe parkowanie
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.