Coraz bliżej zakazu handlu w niedziele

Czytaj dalej
Fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Bartosz Gubernat

Coraz bliżej zakazu handlu w niedziele

Bartosz Gubernat

Lokalni działacze Solidarności przekonują, że akceptacja rządu dla planu zamknięcia sklepów w niedziele to ruch w dobrą stronę.

- Dla mnie sprawa jest oczywista i nie ma o czym dyskutować: niedziele ludzie powinni spędzać z rodzinami, a nie w pracy. Nie zgadzam się, że wprowadzając zakaz handlu zmniejszymy obroty sklepów, które będą zwalniać ludzi z pracy. Zamiast w niedzielę, klienci zrobią zakupy wcześniej i tylko tyle się zmieni - mówi Roman Jakim, przewodniczący regionu rzeszowskiego Solidarności.

Potrzebne dalsze prace

Wprowadzenie zakazu handlu w niedziele to jedna ze sztandarowych obietnic, jakie politycy PiS złożyli w czasie kampanii przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. Projekt ustawy zmieniającej w ten sposób prawo jeszcze w ubiegłym roku złożyła Solidarność, która o zamknięcie sklepów w siódmy dzień tygodnia walczy od kilku lat. We wtorek rząd zaakceptował dokument, ale zalecił, aby dopracować zapisy przed poddaniem ich pod głosowanie w Sejmie. Założono, że handel miałby być zabroniony również w wigilię Bożego Narodzenia i Wielką Sobotę, ale po godz. 14. Najwięcej zastrzeżeń gabinetu premier Beaty Szydło wzbudza propozycja karania pracodawców więzieniem za złamanie zakazu. Nie ma też jednomyślności co do liczby niedziel, w które sklepy miałyby być zamknięte. Wicepremier Mateusz Morawiecki proponuje dwie niedziele w miesiącu, podczas gdy projekt Solidarności wskazuje na wszystkie. Roman Jakim uważa, że w tej kwestii dyskusja jest niepotrzebna.

- Kiedy walczyliśmy o zamknięcie sklepów w kilka dodatkowych świąt w roku, też był sprzeciw i straszenie ludzi zwolnieniami. Tymczasem okazało się, że np. na dzień przed Świętem Trzech Króli zakupy robi znacznie więcej klientów i obroty sklepów finalnie nie spadają - przekonuje. Dodaje, że mimo to nawet dwie wolne niedziele to już krok w dobrym kierunku.

Podobnego zdania są osoby zatrudnione w sieciach, które handlują w niedziele.

- Czasami jest tak, że w lecie jestem w pracy nawet po trzy weekendy w miesiącu. Innego wyjścia nie mam, bo to zgodne z prawem, a z pracodawcą wojować nie zamierzam, gdyż boję się, że mnie zwolni. Ale jest mi żal, że tego czasu nie mogę spędzić z dziećmi na spacerze, albo przy wspólnym obiedzie - mówi sprzedawczyni z rzeszowskiego hipermarketu.

Zakaz nie ma dotyczyć stacji benzynowych, aptek, kwiaciarni, piekarni (do godz. 13) i sklepów z pamiątkami, upominkami oraz dewocjonaliami, gdzie takie produkty stanowią przynajmniej jedną trzecią miesięcznego obrotu.

Z szacunków NSZZ „Solidarność” wynika, że w każdą niedzielę w polskich sklepach pracuje ponad 250 tysięcy osób. Na Podkarpaciu ok. 16 tysięcy. To jedna czwarta wszystkich osób zatrudnionych w sektorze handlowym.

- Jeśli zamkniemy sklepy w niedziele, pracę straci mnóstwo ludzi. Nasuwa się zatem pytanie: lepiej pracować w niedziele, czy nie mieć pracy wcale? - pyta ekonomista Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.

Bartosz Gubernat

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.