Co paraliżuje pracę poczty?
Stanął terminal w łódzkim węźle Poczty Polskiej. Część załogi uważa, że to wina dyrektora. Przesyłki i listy trafiają do adresatów po trzech tygodniach. Poczta twierdzi, że to tylko incydent
W Węźle Ekspedycyjno-Rozdzielczym Poczty Polskiej przy dworcu Łódź Kaliska zablokowany został terminal odpowiedzialny za rozdzielanie przesyłek w naszym regionie. Dlatego listy i przesyłki przychodzą nawet po trzech tygodniach. Według pracowników węzła, którzy proszą o anonimowość, to efekt „fatalnego zarządzania” dyrektora Kamila Jeziorskiego, łódzkiego radnego PiS. Centrala Poczty twierdzi, że „czasowe ograniczenia dostawy przesyłek na terenie regionu łódzkiego, miały charakter incydentalny, dotyczyła konkretnego dnia, czyli 7 września 2017 r.”. Dalej poczta tłumaczy, że to wynik tzw. szczytu paletowego, czyli wakacyjnego skumulowania wysyłek, który rozpoczął się w połowie sierpnia.
Inaczej widzą to pracownicy łódzkiego węzła. Do naszej redakcji dotarł ich list. Podkreślają w nim, że zatrzymanie terminala to sprawa „bezprecedensowa” i obawiają się, że sytuacja się powtórzy, bo problem - ich zdaniem - jest o znacznie poważniejszy.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.