Bratobójcza rzeź nad rzeką Mozgawą. Piastowskie gry o tron

Czytaj dalej
Fot. Wikimedia
Pawel Stachnik

Bratobójcza rzeź nad rzeką Mozgawą. Piastowskie gry o tron

Pawel Stachnik

13 września 1195 r. nad rzeką Mozgawą koło Jędrzejowa doszło do zaciętej bitwy między siłami wielkopolskimi i małopolskimi. Stawką było opanowanie stołecznego Krakowa.

W maju 1194 r. w Krakowie zmarł nagle książę krakowski i książę zwierzchni Polski Kazimierz II Sprawiedliwy. Pozostawił po sobie dwóch nieletnich synów: Leszka, zwanego później Białym, i Konrada, zwanego później Mazowieckim. Wobec wakatu na tronie małopolscy możni na następcę zmarłego księcia wybrali jego starszego syna - dziewięcioletniego Leszka. Do momentu osiągnięcia przez niego lat sprawnych władzę w księstwie sprawować mieli regenci: wdowa po Kazimierzu, księżniczka morawska Helena, bliski współpracownik zmarłego biskup krakowski Pełka oraz wojewoda krakowski Mikołaj Gryfita.

Układ taki był dla tej trójki bardzo wygodny. Wszyscy byli blisko związani z Kazimierzem II Sprawiedliwym, uczestniczyli w sprawowaniu władzy i chcieli, by tak zostało. Regencja oznaczała, że cała władza będzie w ich rękach i zachowają swoje dotychczasowe pozycje. Tak skomentował to w swojej kronice Wincenty Kadłubek: „Dziecię wybierają na księcia, aby pod tym pozorem oni sami nas samymi panującymi panowali”.

Ojciec, dziad i stryj

Dokonując elekcji jednego z synów Kazimierza, małopolska grupa trzymająca władzę pominęła najstarszego władcę piastowskiego - księcia wielkopolskiego Mieszka III Starego, „jedynego w ówczesnym pokoleniu syna Krzywoustego, ojca, dziada i stryja wszystkich żyjących Piastów”. Wprawdzie ustanowioną w testamencie Bolesława Krzywoustego zasadę senioratu (władzę zwierzchnią w kraju sprawuje najstarszy członek dynastii) już dawno złamano, ale Mieszko był człowiekiem ambitnym i nie zamierzał rezygnować z tego, co mu się należało.

Ten doświadczony wielkopolski Piast już kiedyś rządził Krakowem i Małopolską. Było to w latach 1173-1177, gdy Mieszko występował jako książę senior dynastii. Okazał się władcą twardym i surowym. Marginalizował miejscowych możnych, w jego imieniu władzę w Krakowie sprawowali przysłani z Wielkopolski urzędnicy, w dodatku rygorystycznie ściągający podatki. Nic więc dziwnego, że w 1177 r. doszło w Małopolsce do buntu. Spiskowcy zaoferowali tron księciu sandomierskiemu Kazimierzowi II Sprawiedliwemu.

17 lat później Mieszko postanowił zbrojnie upomnieć się o swoje, czyli władzę nad Małopolską i tron wielkoksiążęcy, „za czym - jak stwierdził jeden z historyków - szła ciągle dość realna perspektywa władania całą dziedziną piastowską”. Wincenty Kadłubek przekazał, że Mieszko wezwał panów małopolskich, by usunęli Leszka z tronu, a jego samego uznali władcą. W przeciwnym razie groził im wojną. Małopolanie propozycję odrzucili.

Decydując się na siłowe rozstrzygnięci wezwał pod sztandary sojuszników. Jako pierwszy wystąpił syn Mieszka, książę kujawski Bolesław. Za nim poszli książę raciborski Mieszko Plątonogi (syn Władysława Wygnańca) oraz jego bratanek, syn Bolesława I Wysokiego - Jarosław Opolski. A zatem Mieszko Stary mógł liczyć na siły z Wielkopolski, Kujaw i części Śląska.

W zamęcie rzezi

Druga strona również wezwała pomoc. Był nią książę włodzimierski Roman Halicki, połączony powinowactwem z synami Kazimierza Sprawiedliwego (był wnukiem Krzywoustego i siostrzeńcem Sprawiedliwego). Okoliczności jego udziału wyjaśnia notka zawarta w latopisie kijowskim. Wynika z niej, że Roman przybył do Polski, by prosić młodych Kazimierzowiców (Leszka i Konrada) o pomoc przeciwko teściowi Rurykowi. Synowie Kazimierza Sprawiedliwego - a de facto wspomniani wcześniej regenci - zaproponowali kniaziowi, aby to on najpierw wziął udział w szykującej się rozprawie z Mieszkiem Starym, a dopiero po tym oni udzielą mu wsparcia przeciw Rurykowi. Roman wyraził zgodę. „Pospieszył więc Roman z posiłkami na pomoc Leszkowi, skoro się wieść rozeszła, że stary książę wielkopolski w zbrojnym pochodzie zmierza na Kraków” - napisał XIX-wieczny historyk Stanisław Smolka.

Mieszko rzeczywiście ciągnął na Kraków. Przekroczył Pilicę i zbliżył się o pięć mil do miasta. Według mediewisty prof. Jacka Maciejewskiego z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy Małopolanie mieli plan polegający na koncentracji sił krakowskich, sandomierskich i ruskich w jednym miejscu w celu rozbicia armii nadciągającego seniora. I rzeczywiście: drogę zastąpili mu nad rzeką Mozgawą koło Jędrzejowa w dzisiejszym województwie świętokrzyskim.

Według kronikarskich przekazów bitwa miała dwie fazy. W pierwszej Mieszko Stary stoczył zacięty bój z siłami małopolskimi reprezentującymi synów Kazimierza Sprawiedliwego (oni sami - czyli Leszek i Konrad - jako małoletni w bitwie oczywiście udziału nie brali, przebywali w Krakowie) oraz wspierającymi je oddziałami Romana Halickiego. Walka była straszna. „Tutaj ani syn ojcu nie okazuje uszanowania, a ojciec niepomny jest syna; brat nie poznaje brata ani krewny krewniaka […], wszyscy, bez żadnego wyboru, wzajem się zabijają w zamęcie rzezi” – pisał Kadłubek.

Przeszyty dzidą zginął syn Mieszka Starego, Bolesław. Sam Mieszko został raniony przez jakiegoś prostego woja. Gdy ten chciał go dobić, władca zerwał hełm z głowy i wykrzyknął, że jest księciem. Wojownik, rozpoznawszy Mieszka, podniósł go z ziem, osłonił przed atakami innych i wyprowadził z pola walki. Wielokrotnie ranny został także książę Roman Halicki. Zabito mu wielu ludzi, w dodatku już w pierwszym starciu większość jego oddziałów podała tyły, co mocno zbliżyło Wielkopolan do zwycięstwa. Osłabiony ranami i przygnębiony stratami Roman ratował się ucieczką.

Wobec dużych strat oraz ranienia księcia Mieszka i jego nieobecności na polu walki, Wielkopolanie dali sygnał do odwrotu. Wycofali się również mocno przetrzebieni i pozbawieni ruskich posiłków Małopolanie. Bitwa wydawała się nierozstrzygnięta. Wtedy na zasłane trupami pobojowisko nadciągnęli dwaj spóźnieni książęta śląscy: Mieszko Plątonogi i Jarosław Opolski. „Nie znalazłszy prawie nikogo w miejscu bitwy, ponieważ oba wojska już się rozpierzchły, winszują sobie i znaki zwycięstwa tam podnoszą, jak gdyby zwycięsko odzierżyli pole walki” – opisuje Kadłubek. Wtedy jednak uderzył na nich przebywający w pobliżu komes Goworek, wojewoda sandomierski i stronnik Kazimierzowiców. Zaatakował brawurowo, ale jego niewielki oddział wobec przewagi liczebnej Ślązaków został pokonany, on sam zaś trafił do niewoli.

Nie szukać rewanżu

Zbierając relacje z rozmaitych źródeł (m.in. kroniki Kadłubka, Kroniki Wielkopolskiej, latopisu kijowskiego) historycy tak rekonstruują przebieg bitwy: najpierw z impetem uderzyli Wielkopolanie, zmuszając do ucieczki Rusinów. Widząc to do walki rzucił się książę Roman Halicki, ale został wielokrotnie ranny i również salwował się ucieczką. Zwycięstwo oddziałów Mieszkowych było wtedy na wyciągnięcie ręki.

Jednak nagła śmierć Bolesława Kujawskiego i zranienie Mieszka Starego (a następnie opuszczenie przez niego pola bitwy) sprawiły, że duch walki rycerzy wielkopolskich załamał się i doszło wśród nich do popłochu. „Zatrąbiono do odwrotu, bo i na cóż zdało się dłużej

krew przelewać, skoro życie księcia było w niebezpieczeństwie” – pisze Smolka. Odwrotu dokonali też Małopolanie, również mocno przetrzebieni w zaciętej walce, w dodatku bez ruskich posiłków. Ta faza bitwy nie miała zwycięzcy. W fazie drugiej na pobojowisku starli się książęta śląscy Mieszko i Jarosław z komesem Goworkiem, którego rozbili i wzięli do niewoli. Tutaj zwycięstwo było wyraźne.

Na wynik bitwy gdzieś w pobliżu („w miejscu ustronnym” - pisze Kadłubek) oczekiwał biskup Pełka. Zdezorientowany sprzecznymi relacjami uciekinierów z pola walki, wysłał tam młodego duchownego, w którym historycy widzą Wincentego Kadłubka. Ten udał się na pobojowisko i zebrał dokładne relacje, które następnie przywiózł biskupowi. Pełka dopędził uciekającego księcia Romana i usiłował go skłonić do powrotu. Ranny Rusin odmówił, a biskupowi doradził jak najszybszy powrót do Krakowa i przygotowanie go do obrony.

Rankiem oddziały krakowskie zebrały się przy biskupie. Na nardzie podjęto decyzję, aby nie ścigać uchodzących Wielkopolan i nie szukać rewanżu. Walczyć nie zamierzał też książę Mieszko, ranny w bitwie i przygnębiony śmiercią syna (w poprzednich latach stracił dwóch innych potomków). W takiej sytuacji władza młodocianego księcia Leszka nad Krakowem została zachowana.

Nie był to jednak koniec piastowskich gier o krakowski tron. Po pewnym czasie doszło do nieporozumień w łonie rządzących Małopolską regentów. Księżna Helena skonfliktowana z biskupem Pełką i wojewodą Mikołajem zwróciła się o pomoc do Mieszka (to nie jedyny taki przykład zmiany sojuszy w czasie rozbicia dzielnicowego). Zawarto układ, na mocy którego książę uznał prawa Leszka Białego do tronu w Krakowie, a w zamian za to objął w Małopolsce rządy opiekuńcze.

Rychło jednak stracił je, bo wszedł w konflikt z broniącymi swojej pozycji Pełką i Mikołajem. Księżna Helena potrzebowała jednak Mieszka, by marginalizować obu możnowładców, dlatego w kolejnych układach postanowiono, że wojewoda zostanie wygnany. Ten jednak szybko zareagował: porozumiał się z Mieszkiem i wynegocjował pozostanie na urzędzie. W 1201 r. Mieszko Stary wrócił do Krakowa, a księżnę Helenę z synami przeniósł do Sandomierza. To ostatecznie ona okazała się przegraną w politycznej układance.

Pawel Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.