Brakuje lekarzy specjalistów, więc powiaty zamykają porodówki
Oddział ginekologiczno-położniczyw Prudniku jest nieczynny od stycznia, w Kluczborku - od lutego. Powód ten sam: brak lekarzy. Skutek może być taki, że te oddziały wkrótce zostaną zlikwidowane.
W styczniu na porodówce w prudnickim szpitalu powiatowym został tylko ordynator. Na początku lutego do listy zawieszonych oddziałów ginekologiczno-położniczych dołączył szpital w Kluczborku. Tam nie ma lekarza neonatologa lub pediatry dla noworodków.
Kończy się marzec, a oba oddziały wciąż są nieczynne. Narodowy Fundusz Zdrowia daje wprawdzie zgodę tylko na dwutygodniowe terminy zawieszenia, ale są one regularnie prolongowane. Taka sytuacja może trwać - zgodnie z przepisami - maksymalnie do pół roku. Po tym okresie, jeśli dana lecznica nie „odwiesi” oddziału, zostanie on całkowicie zlikwidowany.
Niestety, i w przypadku Prudnika, i Kluczborka to całkiem realny scenariusz. Powód jest jeden: dramatyczny brak lekarzy. Starsi przechodzą na emerytury, średnie pokolenie medyków woli pracować w przychodniach, a młodzi lekarze po studiach zostają w dużych miastach, nie chcą pracować w szpitalach powiatowych.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.