Białostockie Eurydyki. One dają siłę innym kobietom

Czytaj dalej
Fot. Anatol Chomicz
Agata Sawczenko

Białostockie Eurydyki. One dają siłę innym kobietom

Agata Sawczenko

Trudno jest wierzyć, że się wyzdrowieje, gdy się czyta w internecie komentarze: to trudna choroba, wiele osób umiera. Trudno też wierzyć, gdy znajomi mówią tylko: będzie dobrze albo: nie martw się. Inaczej jest, gdy rozmawia się z osobą, która już przeszła to, co mnie czeka. I widzę, że jej się udało. Wtedy ja też uwierzyłam, że faktycznie może być dobrze - opowiada Barbara Idźkowska. Kilka lat temu zachorowała na nowotwór jajnika. Dziś razem z koleżankami działa w stowarzyszeniu Eurydyki. Pomagają takim, jak one kiedyś. Kobietom z rakiem, które tak bardzo chcą wyzdrowieć.

Gdy pięć lat temu kilka z nich wpadło na pomysł założenia stowarzyszenia, które będzie wspierało kobiety z nowotworami dróg rodnych, lekarze z ówczesnego pododdziału ginekologii onkologicznej, przyklasnęli im od razu. I dr Paweł Knapp, i dr Agnieszka Wojno wiedzą, że leczenie to nie tylko operacje, chemia, lekarstwa. Ważne jest, by pacjentka uwierzyła, że da radę. By czuła się silna, by jak najmniej się bała. I widziała, że powrót do zdrowia jest możliwy.

Dlatego też, gdy pododdział przekształcił się w Uniwersyteckie Centrum Onkologii, Eurydyki zostały na posterunku. I nadal kilka z nich przychodzi raz w tygodniu do szpitala. Po prostu - by porozmawiać z pacjentkami, by pokazać, że powrót do zdrowia jest możliwy, że się da... Czasem po to, by tylko posiedzieć, potrzymać za rękę. Bo nie zrozumie chorego ten, kto nigdy nie chorował. A one wiedzą doskonale, co to rak. I doskonale wiedzą, że można z nim walczyć.

Ja muszę żyć. A one pomagają mi w to uwierzyć

Nie każda z pań da radę prowadzić takie rozmowy. Nie każda jest gotowa, nie każda potrafi. Dlatego spośród około 40 członkiń stowarzyszenia tylko kilka przychodzi kilka razy w tygodniu na dyżury do UCO.

- Ja, chorując, bardzo chciałam spotkać kogoś, kto już przeszedł leczenie. Bo potrzebowałam nie nadziei, tylko wiary, tej pewności: uda się - Barbara Idźkowska tłumaczy, dlaczego te rozmowy z chorymi są takie ważne. Bo gdy się słyszy diagnozę: rak, to cały świat się wali. - Jest strach, niepewność, pustka - wspomina Barbara Idźkowska. I przypomina sobie to, co było najtrudniejsze: - Pewnego dnia moja sześcioletnia wtedy córka zapytała:– Mamo, czy ty nie umrzesz? Bo jak ty umrzesz, to ja też nie chcę żyć.

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Agata Sawczenko

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.