Przyjazd STS-owców do Białegostoku w kwietniu 1957 roku z operetką „Wesele na wsi”, był decyzją odważną. Typowy inteligencki, studencki humor świetnie odbierany w Warszawie, Krakowie czy Gdańsku - w Białymstoku zaserwowany publiczności, która dopiero zaczynała swój awans społeczny, musiał trafić jak przysłowiowy groch o ścianę.
Przed tygodniem opowiadałem o bigbicie. Kiedy „czynniki oficjalne” zabrały się za, muzykę tę określano jako „mocne uderzenie”. Ale lata 50. i 60. XX wieku miały też inną legendę. Były nią kluby studenckie. Powstawały głównie na fali odnowy. Przodowały Gdańsk i Warszawa. Gdański Bim-Bom ze Zbigniewem Cybulskim i Bogumiłem Kobielą i warszawski Studencki Teatr Satyryków, zwany w skrócie STS-em, to filary tamtej epoki. Ten ostatni powstał w 1954 roku. Z nami, dzięki Suwalszczyźnie, związany jest od wielu już lat przez jego dwóch członków: Stanisława Tyma - aktora, autora i reżysera i Andrzeja Strumiłłę - scenografa.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.