Artur Bartels. Pionier polskiego komiksu przez dekadę mieszkał w Krakowie

Czytaj dalej
Paweł Stachnik

Artur Bartels. Pionier polskiego komiksu przez dekadę mieszkał w Krakowie

Paweł Stachnik

XIX-wieczny poeta, satyryk, rysownik i malarz dziesięć lat życia spędził w Krakowie i tu został pochowany. Był wtedy znany i popularny, popadł jednak w zapomnienie. Dziś mało kto wie, kim był Artur Bartels. Jego postać przypomina krakowskie Muzeum Komiksu.

W listopadzie 2018 r. twórcy głośnej krakowskiej wystawy „Teraz Komiks!” (pokazywała historię komiksu w Polsce w latach 1871-2017, prezentowana przez pięć miesięcy w gmachu głównym Muzeum Narodowego zebrała aż 40 tys. widzów) zawieźli ją do Biblioteki Polskiej w Paryżu.

- Podczas przygotowywania ekspozycji tamtejsze panie kustoszki pokazały nam jako ciekawostkę pochodzące z kolekcji biblioteki trzy zeszyty wydane w Paryżu w 1858 r. będące częścią publikacji „Album Wileński”. Zawierały rysunkowe opowieści i towarzyszący im tekst, co bardzo przypominało znane nam dziś komiksy. Zeszyty zatytułowane były „Łapigrosz”, „Pan Atanazy Skorupa” i „Pan Eugeniusz”, a ich autorem był niejaki Artur Bartels. To było bardzo ciekawe odkrycie, które pomogło nam zmienić dotychczasowe spojrzenie na dzieje polskiego komiksu - mówi Artur Wabik, historyk sztuki, członek Krakowskiego Stowarzyszenia Komiksowego, jeden z kuratorów wystawy „Teraz Komiks!” i współzałożyciel Muzeum Komiksu w Krakowie.

Spór o ważne daty

Po powrocie do Polski pan Artur opublikował w 2020 r. w „Zeszytach Komiksowych” (kwartalnik naukowy wydawany przez Bibliotekę Uniwersytecką w Poznaniu) artykuł, w którym postawił tezę, że początkiem polskiego komiksu były właśnie trzy wspomniane opowieści rysunkowe Artura Bartelsa wydane w 1858 r. w „Albumie Wileńskim”. Było to zupełnie nowatorskie (a nawet sensacyjne) ustalenie, bo dotychczas badacze - przede wszystkim najlepszy specjalista od historii polskiego komiksu dr Adam Rusek z Biblioteki Narodowej - uważali, że pierwszym polskim komiksem była odcinkowa opowieść „Ogniem i mieczem, czyli Przygody szalonego Grzesia”, publikowana w odcinkach w 1919 r. w lwowskim czasopiśmie satyrycznym „Szczutek” (notabene drukowanym wówczas w Drukarni Narodowej w Krakowie).

Za innego ojca polskiego komiksu uchodził warszawski malarz, ilustrator i rysownik Franciszek Kostrzewski, który w 1859 r. na łamach „Tygodnika Ilustrowanego” zamieścił wczesną formę komiksową zatytułowaną „Historya Jedynaczka w 32 obrazkach”. Tymczasem Artur Wabik datę narodzin polskiego komiksu przesuwał jeszcze dalej - na rok 1858, wskazując na trzy paryskie opowieści Artura Bartelsa.

- W artykule zaproponowałem, by „Łapigrosza”, „Pana Atanazego Skorupę” i „Pana Eugeniusza” traktować jako najwcześniejsze polskie formy komiksowe - mówi Artur Wabik.

Propozycja wywołała dyskusję wśród badaczy. Niektórzy z nich argumentowali, że prace Bartelsa nie spełniają istotnych warunków, by uznać je za komiksy: nie ukazywały się cyklicznie i nie opublikowano ich na łamach prasy. Stanowisko Artura Wabika wsparł natomiast inny popularyzator i publicysta komiksowy Sławomir Zajączkowski, który poświęcił Bartelsowi numer swojego czasopisma „Komiks i My”. Ostatecznie zgodzono się uznać trzy rysunkowe opowieści Bartelsa za najwcześniejsze polskie formy komiksowe. I tak wspomniany dr Adam Rusek swoją najnowszą, monumentalną historię polskiego komiksu wydaną w 2022 r. zatytułował znamiennie „Od Łapigrosza do Funky’ego Kovala”. A w jej pierwszym akapicie napisał: „Jak udowadniają Artur Wabik i Sławomir Zajączkowski z rodzimymi opowiastkami w obrazkach zetknęli się najpierw nieliczni czytelnicy wydanych w Paryżu trzech albumów z litografiami autorstwa Artura Bartelsa”.

Ziemianin artystą

Kim był Artur Bartels (lub w innej formie - Barthels)? Urodził się w 1818 r. w Wilnie jako syn Ludwika Bartelsa i Konstancji Zabłockiej, w rodzinie ziemiańskiej skoligaconej z Tyszkiewiczami i Radziwiłłami. Stanisław Cat-Mackiewicz, który w swojej książce „Dom Radziwiłłów” poświęcił Bartelsowi jeden rozdział, podaje, że jego naturalnym ojcem był książę Leon Radziwiłł, czego sam bohater się nie wypierał, ale i czym się nie afiszował (a co w rzeczywistości nie było prawdą).

Bartels studiował w Petersburgu i Paryżu, potem gospodarował w majątku na dalekich Kresach - nad rzeką Berezyną (podobno tuż przy słynnej napoleońskiej przeprawie), a jeszcze potem był zarządcą w ordynacji birżańskiej Tyszkiewiczów. Następnie zaś prowadził majątek gdzieś na Polesiu. Zasłynął jako utalentowany autor satyrycznych wierszy i piosenek, które sam układał i śpiewał, akompaniując sobie na fortepianie. „Gdy wyczerpał zapas, improwizował całymi godzinami”, pisał jego biograf Witołd Ziembicki. Piosenki Bartelsa wykonywane początkowo tylko w gronie przyjaciół, rozchodziły się wśród polskiego społeczeństwa i szybko zdobywały popularność.
Gdy po powstaniu styczniowym na Litwie wzmogły się rosyjskie represje, Bartels porzucił ziemiańskie życie i przeniósł się do Warszawy. Tam zyskał sporą sławę jako autor i wykonawca satyrycznych piosenek komentujących bieżące wydarzenia oraz wykpiwających ludzkie przywary, ale także jako dramatopisarz, dziennikarz, rysownik i malarz.

„Był niezwykle popularny w ówczesnej Warszawie. Był przekorny, dowcipny, wszechstronnie utalentowany. To satyryk, humorysta, ironista, pieśniarz, kompozytor i pianista, doskonały ilustrator, urokliwy causeur, arbiter elegantiarum. Damy podziwiały w nim wytworną sylwetkę i nieskazitelne maniery. Mężczyźni cenili przyjaźń Bartelsa i jego kawalerską fantazję. Lubił go Prus, chwalił Kostrzewski, uwielbiała piękna Modrzejewska” - opisywał jeden z autorów.

Jego piosenki śpiewano na spotkaniach towarzyskich, na ulicy, na koncertach dobroczynnych i w teatrach amatorskich. Dajmy mały przykład: „Pod pantoflem mój dziadunio, Pod pantoflem mój tatunio, Pod pantoflem trzech stryjaszków, Pod pantoflem dwóch wujaszków, Pod pantoflem wszyscy, wszędzie, Mój też pod pantoflem będzie”…

Szczególnie popularne były trzy piosnki Bartelsa: „Ciocia Salusia”, „Panna Marianna” i „Departament Niższej Sekwany”. Pisał też komedie sceniczne, z których karierę zrobiły „Goście” i „Popas w Miłosnej”.

Dusza towarzystwa

Od 1875 r. przez trzy lata Bartels mieszkał w Rydze, gdzie szybko stał się jedną z czołowych postaci życia artystycznego i towarzyskiego tamtejszej polskiej kolonii. Natomiast w 1878 r. przeniósł się na stałe do Krakowa. Razem z żoną Kazimierą Wańkowicz (jej bratankiem był pisarz Melchior Wańkowicz, który obszernie wspomina Bartelsa w swoich „Szczenięcych latach”) zamieszkał w Domu pod Pająkiem przy ul. Karmelickiej i szybko stał się atrakcją życia towarzyskiego.

„Tak w Warszawie, jak w Krakowie, poprzedziła go jego piosenka. Talent jego wypłynął na szeroką arenę życia towarzyskiego tu i tam i stał się prawdziwą atrakcją, bez której żadne zebranie obyć się nie mogło. Rzecz tym bardziej zrozumiała, gdy dodamy do talentu niezwykłe zalety osobiste. Postać okazała, pańska, wychowanie świetne, wykształcenie niepospolite, natura na wskroś artystyczna (miał nie tylko dar poetycki i muzykalny, ale i malarski)” - pisał o nim wspomniany Ziembicki. Salon Bartelsów przy Karmelickiej stał się miejscem spotkań socjety, pan Artur ze swoimi piosenkami występował w krakowskim Kole Artystyczno-Literackim, a mistrz Matejko poprosił go o pozowanie do postaci Jana Bonera na obrazie „Hołd pruski”.

W Krakowie Bartels nie porzucił dziennikarstwa. Pisywał do „Czasu”, a potem do „Gazety Krakowskiej”. Był publicystą wypowiadającym się na tematy polityczne i społeczne. Popularnością cieszyła się jego kronika „Listy z miasta”, publikowana w latach 1882-1883, zawierająca - jeżeli wierzyć Witoldowi Ziembickiemu - bardzo trafną charakterystykę ówczesnej polityki europejskiej. Z kolei przez trzy lata (1878–1880) Bartels zamieszczał artykuły o tematyce myśliwskiej i przyrodniczej w lwowskim piśmie „Łowiec” (m.in. „O niedźwiedziach na Litwie”, „Polowania letnie i jesienne”, „Kilka słów o Polesiu, Poleszukach i polowaniu”). Myślistwo było bowiem wielką pasją i miłością tego litewskiego ziemianina. Szczególne uznanie zdobył jego wierszowany poemat „Tydzień poleski, ustęp z życia myśliwskiego na Litwie”. Malował też obrazy o tematyce łowieckiej.

W Krakowie spędził 10 lat życia, zmarł 23 grudnia 1885 r. i został pochowany na cmentarzu Rakowickim. Tutaj już po śmierci artysty wyszły drukiem jego utwory, m.in. dwie części „Piosenek i satyr” oraz sztuki teatralne, m.in. „Goście”. Z czasem popularne niegdyś piosenki Bartelsa straciły aktualność, cieszące się powodzeniem komediowe sztuki przestano grać, a on sam - swego czasu jeden z najpopularniejszych krajowych autorów - popadł w zupełnie zapomnienie, i to również w Krakowie. Jego liczne utwory pozostały niewydane w rękopisach, w dodatku uległy rozproszeniu podczas obu wojen.

Norwid i komiks

Wróćmy teraz do wspomnianych trzech komiksowych dzieł Artura Bartelsa wydanych w Paryżu w 1858 r. Rok wcześniej lekarz, kolekcjoner i mecenas sztuki Jan Kazimierz Wilczyński związany z Wileńszczyzną rozpoczął publikację ekskluzywnego wydawnictwa seryjnego zatytułowanego „Album Wileński” (a w zasadzie „Album Wileńskie”, bo w XIX w. słowo „album” było rodzaju nijakiego). Wychodziło ono w Paryżu w znanej oficynie Lemerciera. W pracę zaangażowany był cały sztab rysowników, rytowników i drukarzy.

Cała seria niosła tytuł „Album Wileńskie, czyli zbiór Rycin, Litografii i Chromolitografii, poświęcony wyłącznie przedmiotom krajowym…”, miała być eleganckim (i nietanim) wydawnictwem dla koneserów, stanowiąc życiowe przedsięwzięcie Wilczyńskiego. Osobno ukazały się też „Album Warszawski” i „Album Kijowski”. W reakcji na niszczenie zabytków kultury polskiej Wilczyński postanowił bowiem je upamiętnić. Zamawiał u artystów wizerunki wybranych dzieł (obrazów, budowli, portretów, przedmiotów historycznych) i drukował je w dobrej jakości w Paryżu w uznanych zakładach litograficznych. Następnie litografie w kolejnych numerowanych zeszytach trafiały do sprzedaży.

I tak można było w nich znaleźć m.in. ryciny z widokami Wilna, ilustracje oparte na „Pamiętnikach” Jana Chryzostoma Paska, cykl „Obrazy z pamiętników kwestarza J. Chodźko” (obydwa autorstwa Antoniego Zaleskiego), a w serii szóstej trzy „szkice obyczajowe” - „Łapigrosz”, „Pan Eugeniusz” i „Pan Atanazy Skorupa, człowiek postępowy”, napisane i narysowane przez Artura Bartelsa. Jak już wiemy - najstarsze polskie opowieści rysunkowe, lub - jak piszą inni - najstarsze polskie komiksy.

Były to jak na tamte czasy nowatorskie pod względem formy historyjki obrazkowe, w poziomym, albumowym formacie, łączące rysunki z umieszczonym pod nimi lub obok tekstem. W satyryczny sposób przedstawiały niektóre ówczesne typy ludzkie: chciwych dorobkiewiczów w „Łapigroszu, warszawskiego „lwa salonowego” odwiedzającego rodzinę na prowincji w „Panu Eugeniuszu” i zapatrzonego w cudzoziemszczyznę postępowca w „Panu Atanazym Skorupie”.

- Jest jeszcze jeden ciekawy wątek związany z tymi trzema dziełami Bartelsa. Otóż wydawca „Albumu” Jan Kazimierz Wilczyński zwrócił się w sierpniu 1857 r. do mieszkającego w Paryżu Cypriana Kamila Norwida, by ten przeniósł rysunki i teksty Bartelsa na kamienie litograficzne, a przy okazji nieco je poprawił. Norwid, który klepał biedę i chwytał się różnych zajęć, wyraził zgodę, choć bez entuzjazmu, bo wolał tworzyć własne rysunki. Notabene, Norwid i Bartels znali się, bo chodzili w Warszawie do tego samego gimnazjum - opowiada Artur Wabik.

Norwid przeniósł na klocki litograficzne „Łapigrosza”, a jako że nie miał wysokiego mniemania o dziele szkolnego kolegi, to poprawił go w wielu miejscach. Na kilku planszach podpisał się nawet jako „C.N.” lub „C. Norwid”. Bartels też nie cieszył się, że ktoś ingeruje w jego rysunki. W liście do Józefa I. Kraszewskiego z 1858 r. stwierdził, że z „Łapigrosza” nie jest zadowolony za „niedbałe przerysowanie w Paryżu”. Kolejne więc dwie jego prace do „Albumu” - „Pan Eugeniusz” i „Pan Atanazy Skorupa” - przez Norwida poprawiane nie były (skądinąd z korzyścią dla nich). Na klocki bez większych ingerencji (choć w „Panu Atanazym” brak na pewno jednej sceny) przenieśli je graficy z paryskiego zakładu Lemerciera.

„Album Wileński” z opowieściami rysunkowymi Bartelsa nie okazał się sukcesem. Kosztowna publikacja słabo się sprzedawała i mocno nadwyrężyła finanse wydawcy. Wilczyński starał się ją reklamować rozsyłając egzemplarze serii szóstej do krajowych redakcji i próbując zainteresować krytyków. Żadna z gazet nie zreprodukowała jednak rysunków Bartelsa, uznając je chyba za zbyt nowatorskie i ograniczając się do zamieszczenia recenzji i not wydawniczych. Recenzje te były zresztą dość ostrożne i sceptyczne. W „Kronice Wiadomości Krajowych i Zagranicznych” napisano np., że prace Bartelsa to „nowy […] sposób karykatur z textem”.

Z czasem jednak cały „Album Wileński” zdobył uznanie i zaczął cieszyć się sławą jako cenne dzieło dokumentujące zabytki polskiej kultury. Dziś jest nieocenionym źródłem ikonograficznym, w którym znaleźć można wizerunki nieistniejących budowli i pomników architektury. W latach 30. XX w. zamierzano nawet dokonać w Wilnie reedycji „Albumu”.

Przypomnieć Bartelsa

- Rękopisy Artura Bartelsa znajdują się w Bibliotece Uniwersytetu Wileńskiego. W kwietniu ubiegłego roku odbyłem tam kwerendę i odkryłem oryginalne rysunki autora do „Pana Atanazego”, ale także - uwaga! - cztery inne historie obrazkowe, które nigdy nie zostały opublikowane. Zapewne były one także przeznaczone do wydawnictwa Wilczyńskiego, ale ostatecznie do niego nie trafiły - opowiada Artur Wabik. Na to ostatnie wskazują odręczne zapiski autora oraz numeracja porządkowa zeszytów. Każda z tych historii umieszczona jest bowiem w osobnym zeszycie mającym charakter czystopisu. Wygląda więc na to, że były to ostateczne wersje, które miały powędrować do Paryża i trafić do drukarni.

Te cztery historie zatytułowane: „Pan Juliusz”, „Pan Karol”, „Obiadek sąsiedzki” i „Ekonom” również mają charakter satyryczny i wykpiwają pewne przywary klasy średniej i zubożałej arystokracji z połowy XIX w. Zawierają celne obserwacje obyczajowe, dobrze uchwycone zarówno w rysunkach, jak i języku.
- Jestem zapewne pierwszym badaczem z Polski, który miał je w ręku. Z karty wypożyczeń tych rękopisów wynika, że żaden z badaczy dziejów polskiego komiksu dotąd ich nie widział. Moim zdaniem Bartels w pełni zasługuje na to, by wprowadzić go do panteonu pionierów polskiej twórczości komiksowej, a za datę jej narodzin uznać rok 1858 - podkreśla Artur Wabik.

Nasz rozmówca przygotowuje teraz książkę poświęconą komiksowej twórczości Artura Bartelsa. Zostaną w niej przedstawione wspomniane trzy opowieści z „Albumu Wileńskiego”, ich oryginały odnalezione w Wilnie, ponadto znany dotąd wyłącznie z reprodukcji „Człowiek wysokiego urodzenia” oraz cztery niepublikowane nigdy historie. Autor dokona ich analizy porównawczej i stylistycznej, spróbuje też ustalić chronologię ich powstawania. W książce znajdzie się też szkic biograficzny postaci Bartelsa oraz wybór jego ilustracji wykonywanych dla ówczesnych czasopism, m.in. „Kłosów” i „Tygodnika Ilustrowanego”. Książka ukaże się jeszcze w tym roku w ramach przygotowywanej przez krakowskie Muzeum Komiksu serii monograficznej „Pionierzy Polskiego Komiksu”.

Artur Wabik i jego współpracownicy z Muzeum Komiksu już jakiś czas temu podjęli działania mające na celu upamiętnienie w Krakowie postaci Bartelsa. Wszak spędził on tu 10 lat swojego życia i tutaj został pochowany. Zlokalizowali jego grób na cmentarzu Rakowickim i otoczyli opieką. - Nagrobek jest w dość dobrym stanie, ale z tyłu ma drobny ubytek. Nasza Fundacja Muzeum Komiksu chce się podjąć jego reperacji w porozumieniu z administracją cmentarza i wojewódzkim konserwatorem zabytków. Na nagrobku jest miejsce, w którym znajdował się kiedyś jakiś element ozdobny: metalowy znicz lub wieniec. Chcemy dotrzeć do dokumentacji architektonicznej i uzupełnić ten brak - mówi pan Artur.

Z inicjatywy muzeum podczas tegorocznej edycji Krakowskiego Festiwalu Komiksu na Plantach, u wylotu ul. Józefa Sarego (gdzie mieści się Muzeum Komiksu), odsłonięto literacką ławeczkę Artura Bartelsa. Umieszczony na tabliczce kod po zeskanowaniu telefonem prowadzi do fragmentu pracy „Pan Eugeniusz” z „Albumu Wileńskiego”. - Ławeczkę odsłoniliśmy 24 marca, w pierwszym dniu tegorocznej edycji Krakowskiego Festiwalu Komiksu, w gronie zaproszonych twórców komiksowych - polskich, ukraińskich i francuskich, którym opowiedzieliśmy, kim był Bartels - podkreśla pan Artur.

Muzeum planuje kolejne działania mające przybliżyć krakowianom postać Bartelsa. Będzie on jednym z bohaterów spotkania z cyklu pt. „Wyszukaj klasyka”, organizowanego przez Krakowskie Biuro Festiwalowe. Prezentowane są w nim sylwetki mniej lub bardziej zapomnianych twórców - pisarzy, poetów, publicystów. Artur Wabik chciałby też bliżej zbadać okres dziesięcioletniego pobytu artysty w Krakowie, o którym w gruncie rzeczy niewiele wiadomo. Sprawa wymaga poszukiwań w krakowskich archiwach i bibliotekach. Może więc dzięki staraniom pasjonatów z Muzeum Komiksu za jakiś czas Artur Bartels przestanie być dla krakowian postacią anonimową.

Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.