Antonina Hoffmann i Helena Modrzejewska - dwie damy teatru, które podzieliły Kraków

Czytaj dalej
Aleksandra Suława

Antonina Hoffmann i Helena Modrzejewska - dwie damy teatru, które podzieliły Kraków

Aleksandra Suława

Pierwszą wielbiono za naturalizm i żywiołowość, w drugiej ceniono subtelną grę. Ich konflikt na cztery lata poróżnił krakowską publiczność.

Ponoć, kiedy wybierała się w podróż, zabierała ze sobą drobno pokrojone surowe mięso - przekąskę dla Kasi i Jasia, pary oswojonych aligatorów. Ekscentryczni pupile stanowili tylko jeden z wielu elementów legendy o Helenie Modrzejewskiej, na którą składało się też nazywanie jej imieniem czekoladek, perfum, szczytu górskiego i wodospadu oraz fakt, że dla Sienkiewicza stała się wizualnym pierwowzorem Heleny Kurcewiczówny.

O spójność i bogactwo tej opowieści Modrzejewska dbała sama, regularnie rozsyłając do gazet swoje zdjęcia, angażując się w modne akcje charytatywne i pisząc pamiętniki z nadzieją, że po jej śmierci ktoś zechce owe wspominki wydać. Strategia okazała się dość skuteczna. Świadczy o tym choćby fakt, że to jej imieniem nazwano krakowski Stary Teatr, na którego deskach grała zaledwie przez cztery sezony. O jej scenicznej koleżance, Antoninie Hoffmann, która w Starym spędziła 33 lata, dziś, poza teatrologami, mało kto pamięta.

Poznały się w 1860 roku, gdy Hoffmann, po przyjeździe do Krakowa, zamieszkała na stancji, prowadzonej przez matkę Modrzejewskiej. Miejsce prawdopodobnie polecił jej dyrektor krakowskiej sceny, Juliusz Pfeiffer. Helena i Antonina, niemal rówieśniczki, szybko się zaprzyjaźniły. Ta pierwsza napisała nawet we wspomnieniach, że młodsza o rok koleżanka jej imponowała. Nic dziwnego, jako jedna z nielicznych posiadających profesjonalne wykształcenie aktorek, Antonina górowała kunsztem nad swoimi kolegami. Grała wówczas oszałamiające ilości ról, czasem po dwie, trzy premiery tygodniowo, bo krakowska publiczność, pozbawiona innych rozrywek, wciąż domagała się nowości w repertuarze.

Antonina po lewej, Modrzejewska po prawej

W 1863 roku kierownictwo w krakowskim teatrze objął Adam Miłaszewski, który w niespełna dwa lata doprowadził do upadku sceny i skonfliktował zespół do tego stopnia, że Hoffmann zdecydowała się opuścić teatr krakowski i wyjechać do Tarnowa. Kiedy po kilku miesiącach wróciła, w teatrze czekał na nią nowy dyrektor - Adam Skorupka i stara koleżanka - Helena Modrzejewska, która przez ostatnie kilka lat zdobywała aktorskie szlify na scenach prowincjonalnych. I choć na tej krakowskiej dopiero stawała na progu profesjonalnej kariery, jej pozycja od początku była mocna. Dyrektor literacki teatru - Seweryn Jasiński, darzył Modrzejewską sympatią i chętnie obsadzał w głównych rolach, jeszcze sezon temu zarezerwowanych dla Hoffmann. I tak zaczął się artystyczny spór, którym przez następne cztery sezony żyła krakowska publiczność.

- Krakowianie, którzy z braku innych rozrywek żyli tym, co dzieje się w teatrze, podzielili się na dwa obozy - opowiada Ewelina Radecka, kuratorka wystawy „Kobiece spojrzenie”, o aktorstwie Antoniny Hoffmann, którą można oglądać w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa. - Jedni uwielbiali subtelną grę i urodę Modrzejewskiej, drudzy preferowali żywiołowość i naturalność Hoffmann. Kiedy na afiszu ich nazwiska pojawiały się obok siebie, bilety były wyprzedane do ostatniego miejsca na kilka tygodni do przodu.

Przedstawienia z ich udziałem bardziej przypominały koncerty niż spektakle. Każda kwestia wypowiadana przez aktorki była nagradzana brawami (a przez członków drugiego obozu - gwizdami) i prośbami o bisy. A następnego dnia ukazywały się recenzje, których treść zależała oczywiście od tego, do którego obozu należał autor.

Stałym punktem artykułów była wówczas ocena nie tylko gry, ale też strojów. W XIX wieku teatry zapewniały aktorom kostiumy do ról historycznych, ale o stroje do ról salonowych, czyli dziejących się współcześnie, występujący musieli zadbać sami. Hoffmann uwielbiała zakupy, w Krakowie korzystała z krawieckich usług Eleonory Udalskiej, a od czasu do czasu wyprawiała się na zakupy do Paryża, w którym - jak pisała - „niczego nie potrzeba, tylko pieniędzy, a zdawać by się mogło, że człowiek byłby zupełnie szczęśliwym”. Jej sceniczne stroje budziły więc powszechny podziw. Mogły też budzić zazdrość u Heleny, która jako początkująca aktorka na takie zbytki nie mogła sobie pozwolić.

- Do otwartego sporu, krzyków i trzaskania drzwiami żadna z pań nigdy się nie zniżyła. Ale o chłodzie, jaki między nimi panował, można dowiedzieć się ze wspomnień Modrzejewskiej, w których opisywała okres wspólnych występów na scenie krakowskiej. Zdarzało jej się naciągać rzeczywistość, jak w przypadku, gdy narzekała, że musiała dublować „jedną z pomniejszych aktorek”, mając na myśli właśnie Antoninę - mówi Radecka. - Ta niechęć wynikała pewnie nie tylko ze scenicznej rywalizacji, ale też z faktu, że delikatnemu charakterowi Modrzejewskiej nie po drodze było z chłopczycą, która na równi z mężczyznami bawiła się, żartowała i grała w karty.

Konflikt za oceanem

Konflikt wygasł z chwilą wyjazdu Modrzejewskiej do Warszawy, a potem do Stanów (choć i wtedy Estreicher donosił Helenie w listach, że Hoffmann „zbrzydła okrutnie” i „ząb czasu na nozdrzach wyrył swe piętno”). Antonina również miała swoją szansę na zagraniczną karierę, jednak z niej nie skorzystała. Propozycję współpracy złożył jej dyrektor teatru niemieckiego Blum, obiecując międzynarodową karierę. Hoffmann świetnie znała niemiecki, doskonale wypadła na przesłuchaniu, ale za propozycję angażu pięknie podziękowała mówiąc, że zostaje w domu, bo czuje się odpowiedzialna za polski teatr.

Wpływ na tę decyzję miał pewnie nie tylko patriotyzm, ale też charakter aktorki. Nie chciała mieszkać poza Krakowem. Zachował się jej list z pobytu na wyspie Wight, w którym stwierdza, że „nie ma tu do kogo gęby otworzyć, bo wszystko to po diabelsku mówi, a ja umiem powiedzieć tylko yes, yes”. Czas umilała sobie rysując na ścianie pokoju kreski - po jednej na każdy dzień dzielący ją od powrotu do Krakowa.

Obie aktorki pogodziła śmierć. Gdy Antonina Hoffmann zmarła w 1897 roku, została tymczasowo pochowana w grobie rodzinnym Heleny Modrzejewskiej. Aktorka zza oceanu pisała do Marcelego Popieleckiego: „Jak to się stało, że Hoffmannka leży w grobie Bendów? Widzę w tym Twoje poczciwe serce i cieszę się z tego. Pewnie jej Kraków ładny pomnik wystawi, bo ona bez przerwy na tamtej scenie pracowała i bardzo nasze miasto kochała”.

***

Antonina Hoffmann (1841- 1897) Aktorka, przez niemal całe życie związana z krakowską sceną. Była twórczynią tzw. szkoły krakowskiej - nowego, jak na owe czasy rewolucyjnego stylu gry, w którym rolę budowało się w oparciu o tekst i naśladowanie rzeczywistości, a nie ekspresyjne gesty pełne patosu i wyolbrzymienia.

Helena Modrzejewska (1840-1909) Legendarna aktorka scen polskich i amerykańskich. W swoim repertuarze miała ok. 260 ról, głównie szekspirowskich.

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 15

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Aleksandra Suława

Reporterka Działu Kultury "Dziennika Polskiego" i "Gazety Krakowskiej".

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.