Andrzej Sikorowski: Grecy, miłośnicy wolności, w pandemii są bardzo odpowiedzialni
Lato było jakieś szare / i słowikom brakło tchu / Smutnych wierszy parę / ktoś napisał znów - śpiewa Andrzej Sikorowski. I chociaż do lata mamy jeszcze trochę czasu, udało nam się namówić lidera Grupy Pod Budą do rozmów o greckich wakacjach, smakach i tradycjach. Opowiedział nam także, jak Grecy spędzają kwarantannę i czy muzyka pozwala mu przetrwać pandemię.
Krakowski bard, trochę na przekór pandemii i zamkniętym granicom, zabiera nas w podróż do słonecznej, barwnej i pachnącej oliwkami Grecji, którą nazywa swoją drugą ojczyzną.
Trudno się temu dziwić. Jego żona, Chariklia, jest z pochodzenia Greczynką.
- Jej rodzice byli politycznymi greckimi uchodźcami, którzy przyjechali do Polski po przegranej przez komunistów wojnie domowej - wyjaśnia Andrzej Sikorowski. - Moja żona wychowała się w Polsce, mówi po polsku tak samo, jak każdy nasz rodak. Żyjemy problemami dwóch krajów, dwóch ojczyzn. Tej, w której mieszkamy na stałe, i tej, do której wyjeżdżamy na wakacje - opowiada nam artysta.
Polski dom, ale w klimacie greckim
Swoją grecką przygodę Andrzej Sikorowski rozpoczął w 1978 roku, kiedy pojechał po raz pierwszy na Półwysep Bałkański odwiedzić rodzinę żony. Jak opowiada, podróżował przez miejscowości jasne od świateł, gdzie było słychać radosną muzykę. Ludzie siedzieli w tawernach, pili wino i śmiali się.
W dalszej części artykułu przeczytasz o niezwykłych losach Andrzeja Sikorowskiego.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.