Andrzej Rychard: PiS mówiąc o elitach, myśli raczej o swoich wrogach

Czytaj dalej
Fot. Bartek Syta
Dorota Kowalska

Andrzej Rychard: PiS mówiąc o elitach, myśli raczej o swoich wrogach

Dorota Kowalska

O tym, jak dzisiaj mają się elity w naszym kraju, o niechęci do nich Prawa i Sprawiedliwości, o słabej opozycji, której brak lidera i jasnego programu i o tym, czy prezydent Duda stworzy własną partię - mówi prof. Andrzej Rychard, socjolog.

Panie profesorze, jak się mają dzisiaj elity w Polsce?
Elity wyrastają ze społeczeństwa i mają się tak, jak społeczeństwo. Zależy też, o jakich elitach mówimy, bo używamy tego pojęcia głównie w odniesieniu do elit politycznych, ale istnieje jeszcze elita naukowa, elita gospodarcza, elita militarna. Niektóre z nich są z sobą powiązane, niektóre - relatywnie oddzielne. Więc odpowiedź na pani pytanie zależy od tego, o jakich elitach mówimy.

Właśnie, a o jakich elitach mówi Prawo i Sprawiedliwość, Pana zdaniem? Bo cały czas w swojej narracji używa sformułowań: „Wszystko to przez bunt elit”, „To elity są niezadowolone”. O jakich elitach myśli Prawo i Sprawiedliwość?
Prawo i Sprawiedliwość mówiąc o elitach myśli raczej o wrogach, a nie o wybranej według różnych wskaźników części społeczeństwa. Kiedy PiS mówi o elitach chodzi mu o tych, których można oskarżyć o różne niepowodzenia, jakich doświadczała i doświadcza Polska. To jest taka wizja partii, która sama jest nota bene elitą, jak każda partia polityczna, a szczególnie jej przywódcy są, bezdyskusyjnie, elitą. Istnieje taka moda w niektórych częściach elit, dystansowania się od elitarności. To jest charakterystyczne dla postawy populistycznej, można powiedzieć, kiedy to będąc w środku systemu, będąc w środku establishmentu próbuje się twierdzić, że nie jest się jego częścią. Nieżyjący już Andrzej Lepper sformułował to kiedyś bardzo dosadnie mówiąc: „Oni wszyscy już byli”. I sam cały czas twierdził, że nie jest częścią systemu politycznego, a im bardziej tą częścią był, a przypomnę, że pełnił nawet funkcję wicemarszałka Sejmu, tym bardziej musiał dla równowagi organizować różnego rodzaju demonstracje, żeby pokazać, że jednak nie jest. Im bardziej był, tym bardziej chciał pokazać, że nie jest częścią tej elity. Do pewnego stopnia ten mechanizm powiela także Prawo i Sprawiedliwość. Elita, to jest ten niedobry establishment, który przeszkadza ludowi dobrze funkcjonować. W tym myśleniu społeczeństwo dzieli się na niedobrą elitę, która pasożytuje na dobrym, momentami być może naiwnym ludzie. I ten lud wymaga tego, żeby go poprowadzić, a ci, którzy go prowadzą, nie są w żadnym wypadku elitą, ale są jakby emanacją, częścią tego ludu, bo dobrze odczytują jego potrzeby.

Niektórzy mówią, że PiS powtarza w nieskończoność „złe elity”, co wynika z kompleksów, bo politycy tej formacji sami nie czują się elitą.
Byłyby to kompleksy o tyle nieuzasadnione, że przynajmniej przywódcy Prawa i Sprawiedliwości należą do elit, szczególnie od momentu, kiedy ta partia sformułowała rząd. Natomiast, być może chcą tak czynić ze względu na podkreślanie swojej więzi ze społeczeństwem, która jest przeciwstawiana zerwaniu tej więzi przez poprzednią władzę. To się poniekąd opiera na trafnej diagnozie, której PiS dokonał przed dojściem do władzy i dzięki której, między innymi, wygrał te wybory. Dostrzegł, że poza zainteresowaniem, poza tą optyką poprzedniej władzy była spora część społeczeństwa, która nie czuła się zabrana na tę wycieczkę transformacyjną, czuła się zostawiona sama sobie. Prawo i Sprawiedliwość dostrzegło, że dla części społeczeństwa ten sen o lepszym życiu się nie spełnił. PiS się na nich nie zamykał, tylko pod hasłami opieki nad tymi niedostrzeżonymi, szedł po władzę i tę władzę zdobył. To była diagnoza, przynajmniej w jakiejś części, socjologicznie słuszna.

Myśli Pan, że Platforma Obywatelska tej części społeczeństwa nie dostrzegała?
Myślę, że tak. Niestety, nawet dzisiaj partie opozycyjne, taka na przykład właśnie Platforma Obywatelska, w ogóle tej diagnozy nie przyjmują do wiadomości. I muszę powiedzieć, że jest dla mnie czymś zdumiewającym, że dopiero kilka dni temu jeden z członków elity PO, czyli pan Rafał Trzaskowski powiedział, że PiS trafnie odczytał nastroje społeczne, trafnie odczytał to, że transformacja nie dla wszystkich przyniosła owoce. Muszę powiedzieć, że jak na Platformę Obywatelską to dosyć radykalna wypowiedź - dostrzeżenie sedna problemu. Aczkolwiek szkoda, że dopiero dwa lata po fakcie. Tym bardziej, że wiele osób, ja także, zaraz po przegranej Bronisława Komorowskiego o tym pisało. Wiele osób zwracało na to uwagę, że Platforma w dużym stopniu przegrała właśnie dlatego, że utraciła łączność z częścią problemów społecznych, z częścią społeczeństwa. I przyszła partia, która powiedziała: „My was będziemy reprezentować. Weźmiemy was w opiekę, dostrzeżemy wasze problemy”. Dzięki temu wygrała i do dzisiaj ma takie a nie inne wyniki sondażowe.

Do sondaży jeszcze dojdziemy, ale jest też tak, że jednak spora część elit naukowych, artystycznych krytykuje poczynania tego rządu, prawda?
Tak, to prawda. I to prowadzi Prawo i Sprawiedliwość do takiego oto wnioskowania: „Oni nas krytykują, dlatego że są przedstawicielami elit.” W związku z tym konkluzja jest taka, że musimy tworzyć własne elity. To bardziej idzie w tę stronę, niż w stronę pozyskiwania poparcia przynajmniej części tych elit, które są kojarzone z opozycją. Nota bene Prawo i Sprawiedliwość dokonuje skrótu myślowego, bo uważa, że te osoby są w elitach, dlatego właśnie, że mają wrogą dla Prawa i Sprawiedliwości postawę. Że te osoby nie reprezentują żadnych, rzeczywistych wartości, tylko polityczną postawę niechętną PiS-owi. I to umiejscowiło te osoby w elitach. Taka konstatacja nie bierze pod uwagę, że często jest odwrotnie, że poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości wśród tych grup najlepiej wykształconych, będących na najwyższych piętrach struktury społecznej jest po prostu relatywnie niskie. A ci ludzie z kolei, te najwyższe pietra nie zajmują ich dlatego, że nie lubią PiS-u, tylko dlatego, że jakieś przymioty, talenty, wiedzę, umiejętności reprezentują. A PiS bardzo mocno sprowadza to wszystko do politycznej orientacji. Nota bene, muszę powiedzieć, że taka postawa Prawa i Sprawiedliwości, w której prezentuje się jako obrońca ludu znajduje posłuch i daje poparcie w tym najtwardszym elektoracie PiS. Ale jak wykazują rozmaite analizy, między innymi pan Jarosław Flis to wykazywał, ten twardy elektorat nie wystarczyłby PiS-owi do wygrania wyborów. PiS wygrał wybory także dzięki temu, że ich oferta przemówiła do ludzi, którzy nie byli twardym jądrem pisowskim. Ludzi lepiej wykształconych, niekoniecznie żyjących w mniejszych miastach, niekoniecznie uboższych, aspirujących właśnie do szeroko pojętych elit, ale nie było dla nich miejsca w tej obietnicy transformacyjnej. Być może dlatego część z nich zwróciła się do Prawa i Sprawiedliwości, zagłosowała na PiS dodając się niejako do tego tradycyjnego elektoratu i paradoksalnie, to co zrobił Andrzej Duda, wetując ustawy o KRS i Sądzie Najwyższym, skleiło ten elektorat.

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Dorota Kowalska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.