Lucyna Talaśka-Klich

Alkohol domowej roboty wyjdzie z podziemia. Minister chce zalegalizować nawet nalewki

W Etlaswind koło Norymbergii rodzina Mirsbergerów już od 1911 roku ma prawo produkowania do 300 litrów czystego alkoholu rocznie. Robią go ze śliwek Fot. Lucyna Talaśka-Klich W Etlaswind koło Norymbergii rodzina Mirsbergerów już od 1911 roku ma prawo produkowania do 300 litrów czystego alkoholu rocznie. Robią go ze śliwek i gruszek z własnego gospodarstwa
Lucyna Talaśka-Klich

Pomysłowi legalizacji produkcji nalewek, okowit i destylatów w Polsce jedni przyklaskują, inni uważają, że może to przyczynić się do rozpijania naszych rodaków. Pewne jest jednak, że legalizacja produkcji alkoholowych trunków uderzy w szarą strefę.

- Kupuję nalewki od rolników, którzy przygotowują je w oparciu o tradycyjne receptury - przyznaje mieszkaniec pow. bydgoskiego. - Oficjalnie to prezent, żeby sprzedawcy nie mieli problemów np. ze skarbówką. Produkcja i sprzedaż nalewek od dawna powinna być legalna. Bez tego szara strefa kwitnie.

Niektórzy sprzedawcy obchodzą prawo w taki sposób, że za cebulkę kwiatową wartą np. 3 zł chcą aż 30 zł, bo do cebulki - niby w gratisie - dorzucają nalewkę.  Więcej w dalszej części artykułu. 

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Lucyna Talaśka-Klich

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.