Afisz - ojciec, matka - plotka. Przespany jubileusz „Ikaca” i „Merkuriusza…”

Czytaj dalej
Paweł Chojnacki

Afisz - ojciec, matka - plotka. Przespany jubileusz „Ikaca” i „Merkuriusza…”

Paweł Chojnacki

W mediach społecznościowych pojawił się pomysł, by w Pałacu Prasy, w dawnej siedzibie koncernu „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” - tam, gdzie kiedyś mieściła się także redakcja „Dziennika Polskiego” - w kultowym gmachu przy ul. Wielopole 1 - powołać Muzeum Krakowskiej Prasy. Muzeum Prasy Śląskiej (imienia Wojciecha Korfantego) ma Pszczyna… Może więc nie tylko „krakowskiej”?

Ciągle coś mnie zadziwia w pracy poszukiwawczej czy pisarskiej, ale ten przypadek jest, przyznam, szczególny. Ileż historii można opowiedzieć poprzez „filtr” jednego, bogatego życiowo i twórczo człowieka! Żyłem na przykład dotychczas w przekonaniu, że ostatni tekst Zygmunta Nowakowskiego opublikowany w kraju to „Chybione bomby”. Napisany w dniu, gdy opuszczał Kraków na zawsze - 3 września 1939 roku. Już nie zobaczył go w druku. W historii „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” czytamy, że felietonista „stał na czele współpracowników” „Ikaca”, którzy 8 września wznowili we Lwowie wydawanie słynnej gazety. Dlaczego nigdy o tym epizodzie nie napomknął?

Z „Underwoodem” w garści

Przecież epopei dotarcia do miasta - wiecznie wiernego - i swemu w nim pobytowi poświęci nie tylko wiele rozproszonych wspomnień, lecz i, co rzadkie dla niego - obszerny artykuł. W jednym z drobnych memuarów rzuci: „Opuszczając Kraków, jako zmobilizowany a najstarszy wiekiem podporucznik Polskich Sił Zbrojnych, wziąłem z sobą maszynę i rzekłem jak matka-Spartanka »Z nią albo na niej«! Lecz gdy we Lwowie, pod okupacją sowiecką zaczęła mi się ziemia palić pod stopami, gdy przyszło wiać, poniechałem maszyny, bo i jakże mogłem ją brać, skoro podróż do granicy węgierskiej odbyłem na piechtę”.

Czy na darmo wlókł walizę z „Underwoodem” przez Łańcut, Kańczugę i Przemyśl? - „Zostawiłem ją we Lwowie i pomyślałem sobie zaraz, że to jest jakiś zły znak, że już do literatury nie wrócę […]”.

Z monografii Piotra Borowca wiemy, że druk nad Pełtwią miał miejsce w firmie Poligrafia oraz że ukazały się cztery edycje dziennika. Zawierać miały m.in. felietony Nowakowskiego i Ludwika Rubla. Felietony? Sprawdźmy: jedynie w ostatnim numerze 249 z 11 września na trzeciej i czwartej kolumnie znajdziemy „odcinek” pt. „Na początku było słowo”, a w nim jednoznaczną deklarację: „Przez calutki tydzień nie dane mi było pisać”. Nie ma wątpliwości - od „Chybionych bomb” milczał. I dalej: „Doświadczenia tego tygodnia przekonały mnie także, jak wielką rolę w propagandzie spełnić może afisz, ten afisz, który jest ojcem gazety, jak jej matką jest plotka”. Zadziwia trafnością, ale i - zważywszy na katastroficzne okoliczności - humorem to podkreślone w oryginale motto.

Krążownik Wielopole

Stanowi ono uniwersalną i celną definicję genezy prasy, a nam da asumpt do ściślejszej refleksji, że 18 grudnia ubiegłego roku minęła, chyba zupełnie niezauważenie, sto dziesiąta rocznica narodzin „Ikaca”. - Pierwszej nowoczesnej polskiej gazety i - jak byśmy dziś powiedzieli - grupy medialnej, jaka wokół niej wyrosła. Gorzej - 3 stycznia przegapiliśmy trzysta sześćdziesiąte urodziny starożytnego „Merkuriusza Polskiego Ordynaryjnego” - pierwszej polskiej gazety w ogóle. Mało tego - oba okrągłe jubileusze powinniśmy obchodzić w Krakowie, gdyż w nim nastąpiło dwu wiekopomnych tytułów powicie.

I to też jest powód, dla którego trzeba znaleźć tu miejsce dla Muzeum Prasy, a nie kolejny hotel wcisnąć.

Miejsce - oczywiście już jest. Cumuje „Krążownik Wielopole” przy najlepszym z możliwych przedportów, jeszcze nie w ruinie, ale podobnie jak Kossakówka - bez pomysłu zmarnieje. Willa wydaje się wyratowana. Nawiasem mówiąc - ciekawe, ile w ogłoszonej właśnie koncepcji, powiedzmy, izby pamięci rodzinnej znajdzie się miejsca na szerszą propozycję Liliany Sonik, mówiącej o historii społecznej, dorobku i losach podwawelskiej inteligencji?

Ale unikatowy retro-biurowiec? To drugi pomysł świeżej i ambitnej placówki kulturowej w Krakowie... A właściwie trzeci - gdyż pytanie o przyszłość „Domu Zwierzynieckiego” pozostaje bez odpowiedzi.

„Wszyscy twierdzą, że meble w gabinecie naczelnego redaktora »Dziennika Polskiego« pochodzą jeszcze z epoki Mariana Dąbrowskiego” - ogłaszał w 1984 roku Olgierd Jędrzejczyk w popularyzatorskiej książeczce „Krążownik »Wielopole«”, zdecydowanie na wyrost zwanej niekiedy monografią. Ciekawym, gdzie teraz te sprzęty? Publikacja wyzyska w tytule znane i piękne - użyteczne dla potencjalnej instytucji muzealnej - miano. Podobnie jak maszyny „Ikaca” wykorzystywano w latach 1939-1989 do najróżniejszych druków.

Spojrzenie, które zawiera wymieniony tomik, reprezentuje jednak przebrzmiałą nić pseudo-tradycji, która wobec innych, silnych węzłów dziedzictwa tak stoi, jak podkreślane przez autora równorzędne ponoć wobec „Ikaca” i „Merkuriusza” osiągnięcie, że… organ SDKPiL „Czerwony Sztandar” również drukowano w Krakowie.

Wydaje się, że należy iść dziś inną drogą. Jej odcinek wyznaczyć może prowadzący nas autor, który w 1935 roku wołał rzewnie: „Przestał wychodzić «Czas» i «Naprzód». Za jednym zamachem! Nie należałem ani do jednych, ani do drugich, jednak żal mi bardzo tych biegunowo przeciwnych organów, które mimo diametralnej sprzeczności kierunków czasem przecież potrafiły łączyć się i formować wspólny front. Było to właśnie miarą kultury Krakowa, wyrazem jego daleko idących możliwości”.

Czy potrafimy wskazać linię sukcesji symbolizowaną m.in. przez „Ikaca” - wygnanego później do Lwowa i Londynu, sprawiedliwie ukazać epizod „Gazety Krakowskiej” Doroty Terakowskiej i Macieja Szumowskiego, czy też prasę podziemną?

Prasa podziemna…

Tu pewnie - dla niektórych Czytelników - zaskoczenie... Ewa Bogdanowska-Spuła, badając „»Białe kruki« koncernu »Ilustrowanego Kuriera Codziennego«”, wyróżnia publikacje, które w redakcji żartobliwie tak właśnie nazwano. Wspominał Jan Stankiewicz: „to szereg wydawnictw satyryczno-humorystycznych, jakie pojawiały się w Pałacu Prasy na nasz wewnętrzny użytek. Te wydawnictwa to istne »białe kruki« dziennikarstwa krakowskiego”. Dla niego, dla redaktora technicznego i odpowiedzialnego całego wydawnictwa - z okazji 25-lecia pracy zawodowej w 1934 roku - koledzy wydali „»Stankiewiczówkę« - Ilustrowany Kurier Jubileuszowy”.

W tym nadzwyczajnym numerze, w felietonie „Nagroda pilności”, Zygmunt Nowakowski „zastanawiał się, jak to się stało, że sędziwe lata jubilata, praca odpowiedzialna przed posłem [Mariana Dąbrowskiego wybrano do Sejmu I, II i III kadencji - P.Ch.], szereg procesów, w których musiał zastępować redakcję, ani bezpośredni codzienny kontakt z szeroką rzeszą pracowników koncernu - nie przygarbiły tego wątłego człowieka do reszty. Jak to się dzieje, że jest świeży, żywy, a czynny jego umysł funkcjonuje bez zarzutu ku zadowoleniu chlebodawców”.

Czytamy dalej, że zdaniem Nowakowskiego „nie bez znaczenia w tym wypadku było umiłowanie swojej pracy, wewnętrzny spokój, przyjazny stosunek do ludzi i łaska boska działająca na najszerszą skalę”. Niechaj wszystkim dziennikarzom one zawsze przyświecają!

Lotniskowiec ORP Nowakowski

Według słów Wiktora Weintrauba „Ikac” to „bardzo swoista instytucja krakowska”. Stawia go zaraz obok uniwersytetu i teatru, wywołując w 1947 roku Nowakowskiego jako osobowość, która łączy te wszystkie zjawiska. A także - dodajmy - szereg innych, jak sport czy opiekę nad zwierzętami. Ale o mediach teraz mowa.

Ciekawe, że ten sam tytuł - „Nagroda pilności” - felietonista wykorzysta po piętnastu latach, notując na emigracji rozważania i dygresje dotyczące kupionej w antykwariacie książki Jamesa Boswella „Life of Samuel Johnson”: „Myślę o tej biografii i zastanawiam się nad naszym ubóstwem. Ani Mickiewicz, ani Słowacki nie mieli Boswella”.

Pamiętając o proporcjach, należy stwierdzić, że i barwny założyciel „Kuryera” nie miał takowego, choć - jak wyzna Nowakowski w niepublikowanych wspomnieniach: „O Dąbrowskim a zwłaszcza o »Ikacu« można by napisać sporą monografię”. I nam przyjdzie wreszcie o magnacie medialnym opowiedzieć. Lecz nie tylko o nim.

Korzystałem z następujących prac Z. Nowakowskiego: „Jubileuszowa oracja”, „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, 26 stycznia 1955; „List z Krakowa. Treny krakowskie”, „Wiadomości Literackie”, nr 7 (587), 17 lutego 1935; „Nagroda pilności”, „Wiadomości”, nr 25 (168), 19 czerwca 1949; „Galery, Taormina, Villa Paradiso, 18 III 61” [maszynopis], Archiwum Z. Nowakowskiego w Bibliotece Polskiej POSK w Londynie, a także z: P. Borowiec, „Jesteśmy głosem milionów. Dzieje krakowskiego wydawnictwa i koncernu prasowego Ilustrowany Kurier Codzienny (1910-1939)”, Kraków 2005; O. Jędrzejczyk, „Krążownik »Wielopole«”, Kraków, 1984; E. Bogdanowska-Spuła, „Białe kruki” koncernu „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”, [w:] Kraków-Lwów. Książki, czasopisma, biblioteki XIX i XX wieku, T. 6, cz. 2, pod red. J. Jarowieckiego, Kraków, Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej, 2003; W. Weintraub, „Krakowskie »trzy po trzy«”, „Wiadomości” nr 33 (72), 17 sierpnia 1947.

Paweł Chojnacki

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.