2,5 letni Oluś wrócił do domu po leczeniu na Florydzie. Może chodzić!

Czytaj dalej
Fot. Archiwum rodzinne
Ewa Gorczyca

2,5 letni Oluś wrócił do domu po leczeniu na Florydzie. Może chodzić!

Ewa Gorczyca

Pierwszy etap leczenia, na który złożyły się trzy operacje, chłopczyk ma już za sobą. Najważniejsze jest to, że może już chodzić. Niestety, na razie nie ma możliwości kontynuowania rehabilitacji.

U Olusia Kośka z Krościenka Wyżnego po urodzeniu zdiagnozowano niezwykle rzadką wadę wrodzoną, związaną z brakiem kości piszczelowej i niewyksztaceniem stopy, Chłopcu groziła amputacja nóżki.

Rodzice Olusia Kośka nie poddali się. Dzięki wielu akcjom i ogólnopolskiej zbiórce udało się zebrać milion złotych na operacje za granicą. Leczenia podjęła się klinika Paley Institute w Stanach Zjednoczonych.

Pobyt na Florydzie trwał prawie 10-miesięcy. W ostatnim dniu lutego Oluś wraz z rodzicami wrócił do Polski.

- Mieliśmy wielkie szczęście, bo zdążyliśmy przed zamknięciem granic i epidemią koronawirusa. Początkowo rezerwację biletów lotniczych zrobiliśmy na 30 marca. Jednak po ostatnim zabiegu nóżka bardzo dobrze się goiła i mogliśmy przebukować bilety na wcześniejszy termin. Bardzo chcieliśmy już wrócić do Polski, do najbliższych

- opowiada Aleksandra Kosiek, mama 2,5 latka.

Oluś w USA przeszedł trzy bardzo trudne operacje, które przeprowadził wybitny ortopeda, dr David Feldman: założenie aparatu Ilizarowa na nogę, ustawienie kości strzałkowej pod takim kątem by uzupełniała brakującą kość piszczelową, wstawienie drutów do nogi, operacyjne ustawienie stopki. Miał też kilkakrotnie zakładany gips.

Teraz przez całą dobę musi nosić ortezę wzmacniającą.

- Z nią będzie musiał funkcjonować jeszcze przez długi czas, niewykluczone ze aż do następnych operacji, które są przewidywane nie wcześniej niż za około 3 lata – opowiada mama. - Leczenie potrwa do momentu, kiedy Oluś będzie rósł. Co kilka lat czekają go kolejne zabiegi.

Najważniejsze jest jednak to, co wydawało się niemożliwe. Oluś chodzi.

– Jest tym bardzo podekscytowany – opowiadają jego najbliżsi. – Cieszy się z niepozornych czynności na które osoby mające obie zdrowe nogi nie zwracają uwagi.

CZYTAJ TEŻ: W czasach zarazy w Polsce lepiej nie chorować. Lekarze przyjmują tylko najcięższe przypadki. Tak też jest na Podkarpaciu

Nóżka jest znacznie wydłużona i stopka w dużym stopniu wyprostowana, na tym etapie wspomaga ją centymetrowy koturn.- Okaże się, jak to się zmieni. Mamy nadzieje ze naprawiona nóżka będzie nadążać za zdrowa – mówią rodzice.

Jak wspominają – najtrudniejszym okresem w trakcie 10-miesiecznego leczenia na Florydzie były operacje i rehabilitacja. Przez ponad poł roku Oluś musiał nosić ciężki metalowy aparat z licznymi drutami przymocowanymi do wnętrza nóżki. Bardzo cierpiał.

- Rany ciągle były otwarte, często wdawały się infekcje, nóżka caly czas bolała, ćwiczenia sprawiały mu ból – wspomina Aleksandra Kosiek. - Bardzo się wzbraniał, nie pozwalał dotknąć nóżki, cały czas musiał mieć przykrytą kocykiem. Krzyczał już na sam widok rehabilitantów.Wszystkim czynnoścomi związanym z nóżką, jak ćwiczenia, czyszczenie ran, nakręcanie śrub w aparacie w celu wydłużania kości, podawaniee leków itp, towarzyszył wielogodzinny rozpaczliwy płacz.

Ulga przyszła po trzech miesiącach, gdy Oluś postawił swoje pierwsze kroki. Początkowo z balkonikiem, a po miesiącu nabrał większej pewności siebie i zaczął samodzielnie chodzić.

- Pierwsze kroki były nieporadne z wieloma upadkami i ze strachem, jednak sprawiały mu ogromną radość, chciał być samodzielny. Poczuliśmy niesamowita dumę z tego jaki jest silny – opowiadają rodzice.

Rehabilitacja trwała jeszcze przez długi czas. Po trzeciej operacji założona została otreza i z nią Oluś wrócił do domu. Niestety, nie ma teraz możliwości intensywnego kontynuowania ćwiczeń.

- Są potrzebne ze względu na to, by wzmocnić nóżkę która jest jeszcze słaba. Udało się po powrocie znaleźć odpowiedni ośrodek i rozpocząć rehabilitacje w Polsce, jednak ze względu na obecna sytuacje związana z korona wirusem musieliśmy wstrzymać zabiegi – mówi mama chłopczyka.

Oluś – jak przyznają jego najbliżsi, jest teraz pełen pełen energii i chęci poznawania otoczenia. - Aktualnie niestety spacery odbywają się jedynie po mieszkaniu i na podwórku – mówi jego mama.

Co kilka miesięcy będą potrzebne wizyty kontrolne.

– Ale to już w Polsce, bo dr Feldman kilka razy w roku przylatuje do Warszawy – mówi Aleksandra Kosiek. I dodaje, ze jeszcze raz dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do tego, by dać szansę Olusiowi na uratowanie nóżki.

Leczenie Olusia można wspierać przekazując 1 procent dla fundacji

Ewa Gorczyca

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.